|
Oficjalne Forum Polskiego Towarzystwa Juliusza Verne`a
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kacper Gładych
Dołączył: 08 Lis 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bytów, Rzepnica
|
Wysłany: Nie 14:58, 31 Lip 2011 Temat postu: Hatteras i Malec |
|
|
Hatteras
Wielki naprawdę wielki szacunek dla pana Andrzeja za całą prace jaką włożył w przetłumaczenie i przygotowanie tej powieści.
Świetnie, że wreszcie ukazała się ona w całości. Przypisy są wspaniale rozbudowane, bardzo przydatne zwłaszcza biografie podróżników. Chociaż jak zwykle pogubiłem się z Franklinem itp. Niestety, nie mam takiej mapy, na której mógłbym znaleźć Wyspę Beecheya. Mapa Arktyki z mojego atlasu jest za mało dokładna. Z kolei problem jest jeszcze inny - mapy pokazują biegun bez pokrywy lodowo-śnieżnej, co uniemożliwia uzmysłowienie sobie szczególowe, co u Verne'a mogłoby być prawdziwe, a co zupełnie nie - w świetle dzisiejszej wiedzy geograficznej.
W ogóle zabrakło mi w takim wydawnictwie przypisów samego Marka Kamińskiego, kiedy bohaterowie doznaja różnych przeżyć natury optycznej, termicznej, itp. - czy z podobnymi mirażami albo efektami spotkał się nasz polarnik. No, ale zawsze można przeczytać jego relację z podróży na biegun.
Co do samej treści - nie jestem pewien czy Verne zbyt swobodnie nie zmieniał charakteru Hatterasa. Początkowo surowy, opanowany - ale i uwielbiany przez załogę, gdy ujawnił się w krytycznym momencie żeglugi i fachowo rozprawł z nawisem śnieżnym - potem nieczuły na słuszne narzekania załogi, zimny i oschły - nagle znów ciepły i opiekuńczy dla pozostałych przy nim kilku kompanów. Zresztą, gdyby nie postać doktora Clawbonny'ego, który jest prawdziwym mężem opatrznościowym i rzeczywistym dowódcą (w rozumieniu przedsiębiorczości i pomysłowości oraz łagodzenia konfliktów w zespole) - Hatteras nic by nie zdziałał, bo mozna odnieść wrażenie, ze po zejściu na ląd niewiele umie.
Odwrót od bieguna - no cóż, jak w każdej powieści jest łatwiejszy, krótszy i zajmuje mniej kartek niż wyprawa "tam". Wszystkie przeciwności cudem zniknęły ! Dobrze, ze Verne nie zapomniał o buntownikach i pozwolił czytelnikowi poznać ich los... No , ale może "się czepiam", wszak to tylko powieść dla rozrywki.
Obecność przypisów dotyczących relacji Hatteras - Altamont jest bardzo ważna i pokazuje zarówno prawdziwe, "dekadenckie" oblicze samego Verne'a, które znamy z jego późniejszych powieści - jak i stopień ingerencji Hetzela. Może na tym przykładzie widać, ze Verne był lepszym pisarzem, bardziej realistycznie traktującym ludzkie czyny i motywy, niż czasem wynika to z wygładzonych pod publiczkę wersji Hetzela.
Szaleństwo Hatterasa spędzającego starość w przytułku jest nieco niedopracowane - po co niby miałby tyłem cofać się spod wyimagowanego bieguna? Raczej widziałbym tu role dla pielęgniarki, która odurza go eterem i zanosi półprzytomnego do izolatki
Malec
Cudownie inna powieść Juliusza. Inna niż kolejne podróże w poszukiwaniu map, tras albo czaegoś lub kogoś zaginionego. Powieśc napisana nie po to, by opisać jakąś krainę lub pokazać nowe wynalazki. Podejrzewam, że niejedyna "obyczajowa" - zresztą "Zielony Promień", "Zamek w Karpatach" czy "Sekret Wilhelma Storitza" już tez są nieco inne niż tradycyjna podróżniczo-wynalazcza literatura Czarodzieja z Nantes. Niemniej - dostracza wielu wzruszeń, emocji i radości. Powieśc ukazuje też samego verne'a jako wnikliwego obserwatora współczesnych stosunków społecznych i politycznych i dość mocno wpisuje się w pozytywistyczny nurt "Janków muzykantów", z tym, ze biedula w porozbiorowej Polsce ginie nędznie w wyniku zacofania społeczeństwa, a młodemu Irlandczykowi, który nie czeka na gwiazdkę z nieba, lecz chwyta się z życiem za bary - szczęście sprzyja.
Osobliwy dla mnie jest fakt, ze życzliwa i pracowita rodzina McCarthych, pomimo emigracji zarobkowej do Australii - nie daje sobie rady. W Irlandii nie poszło im z powodu niesprzyjającej aury i ludzkiej złej woli, ale dlaczego nie wykazali się przedsiębiorczością w Australii - trochę ich deprecjonuje, skoro dzieciak znajda lepiej sobie poradził.
Oczywiście jak w innych powieściach Juliusza jest tu również wątek li tylko opisowy - chodzi o podróż Malca z hrabiostwem Piborne po Killarney. Ogólnie jednak wtręty geograficzne są mniej ważne niż los bohaterskiego chłopca. Rzeczywiście, jest to powieść w duchu Dickensa, ale róznież Amicisa, Lucy Maud Montgomery i innych pisarzy epoki, któym los dzieci nie był obojętny.
Powieść przypomina w pewnym miejscu "Piętnastoletniego Kapitana" - gdy Malec samotnie chroni swój statek na irlandzkim morzu. Czy bohaterstwo tego ośmio-dziesięcioletniego pracowitego chłopca, doświadczonego ciężko przez los nie było dla pisarza wyidealizowaną alternatywą wobec swojego własnego syna - nicponia? W chwili pisania powieści ów miał wszak już 30 lat, ale biorąc pod uwage fakt, ze młodzi chłopcy w powieściach Juliusza mają cechy anty-Michelowskie, nie wykluczam, ze i Malec miał pokazać za jakim synem tęsknił Verne.
Za "Malca" jestem szczególnie wdzięczny. Piękna powieść, miejscami jakże okrutna - celowe uśmiercanie dzieci aby wyłudzić odszkodowanie, porzucenie chłopca przez aktoreczkę celebrytkę, pacyfikacja farmy McCarthych i śmierć Babci - zwłaszcza w kontekście wyprawy chłopca po lekarstwo dla niej. Czytając tę powieść zastanawiałem się, czy Charles Chaplin również ją czytał, skoro stworzył swój film "The Kid". Chociaż jest to stary archetyp literacki, to przecież niewykluczone, że zainspirowało go nie tylko jego własne dzieciństwo spędzone w przytułkach. Los Malca szczególnie przejął mnie, ponieważ oprócz trzyletniej córeczki mam trzymiesięcznego synka - troska o ich los i o los Malca w oczywisty sposób się emocjonalnie pokrywała.
Bardzo dziękuję za obie powieści, czekam cierpliwie na kolejne nieodkryte dotąd polskiemu czytelnikowi dzieła Juliusza. Wspaniale się stało, ze obie pozycje zostały tak starannie przetłumaczone i przygotowane. W moim odczuciu przywracają Vernowi jego pozycję jako powieściopisarza, często mocno podważoną przez niestaranne wydania starych niepełnych edycji.
Uważam też, że aby czytelnik w pełni zdał sobie sprawę z ich wartości, ponad 100 lat od epoki, w której były pisane – wszystkie powinny byc obecnie wydawane w taki sposób jak "Przygody kapitana Hatterasa".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Krzysztof Gucwa
Dołączył: 08 Lis 2006
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 1:02, 03 Sie 2011 Temat postu: Re: Hatteras i Malec |
|
|
Akcja "Malca" na początku sierpnia, w związku z opisem wycieczki, zawiera dużo dat. Jeden z fragmentów wraz ze skanem tyłu okładki spróbuję zamieścić jutro.
Polski czytelnik ma dużo szczęścia otrzymując pełną wersję. Po angielsku taka wersja dotychczas jeszcze nie została wydana. Nawet ładne wydanie z Irlandii z 2008 r. to tylko wersja skrócona, chociaż z merytorycznym wstępem Williama Butchera.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|